Jeszcze tydzien...
Przedostatni tydzien minal baaardzo szybko. Wiadomo bylo juz w sobote ze od niedzieli bedzie trzeba zaczac sie uczyc. No ale najpierw nalezalo pojsc na piatkowa impreze po rozdaniu certyfikatow swiadczacych o naszej obecnosci na uniwersytecie w Chicago. Impreza jak kazda inna, Koreanki po swojemu przygotowaly jakies baloniki i inne serduszka naklejone na sciany... byl pącz do ktorego co chwila ktos dolewal wodki, ogolnie gromada ludzi z czego z polowa nie mozna bylo sie dogadac. Nie bede wnikal w szczegoly, ale akcentem dodajacym nieco dreszczyku do calej historii byl przyjazd niebieskich... kilkukrootny, niektorzy mieli nawet zaszczyt przejechac sie na tylnim siedzeniu, na szczescie obylo sie bez zdjec z tabliczka na tle poziomow informujaych o wzroscie zatrzymanego. Branzoletki tez byly, a z racji faktu ze zimno na dworze, oczywiscie z puszkiem;)
W sobote mecz Chicago Bulls vs. Washington Wizards. Arena - ogromna, miesci 20 500 osob. I na zmiane graja tam Bullsi (kosz jakby ktos nie wiedzial) i Black Hawks - NFL. Przed wejsciem oczywiscie pomnik M.Jordana, zdjecie musialem zrobic mimo tego ze na dworze bylo -15 i wial silny wiatr, no ale to akurat jest wiosna w porownaniu z tym co tu sie bedzie dzialo w styczniu czy lutym:) Mecz nie byl glownym wydarzeeniem tego show. Tak show bo to odpowiednie okreslenie dla tego spektaklu w ktorym rowniez czynnie uczestnicza kibice. Ogladajacy moga zostac wybrani do jakiego konkursu, wygrac pieniadze czy cos innego. Na ogromnym telebimie, podwieszonym na suficie, pokazywane sa poszczegolne osoby z publicznosci np jak jedza cos w przyspieszonym tempie. Miejscami gapilem sie na jakies smieszne rzeczy wyswietlane na ekranie, nie zorientowawszy sie ze na parkiecie od dobrej minuty trwa gra:P Oczywiscie caly czas gdzies przewija sie maskotka druzyny - byczek Benny, jezdzi miedzy widownia na motorku, czy przedzeznia sedziego:P Dla mnie byl on gwozdziem programu bo zawsze przyciagal uwage swoimi smiesznymi wybrykami. No ale zaczac nalezaloby od poczatku...
Siadamy na miejscach, najpierw wystepuja czirliderki. Wildcats, niestety troche niektore triki dziewczynom nie wyszly i kilka razy bylem swiadkiem spektakularnego upadku, udalo mi sie to nawet nagrac. W koncu na parkiet wchodzi 3 osobowa delegacja zolnierzy niosaca flage Ameryki. TAK! beda grac hymn! Jest to obowiazkowy punkt programu podczas KAZDEGO meczu sportowego. W koncu koniec hymnu, reflektory zaczyanaja tanczyc na parkiecie, z 2 stron boiska w gore wystrzelone zostaja petardy, na ekranie filmik pokazujacy byki szarzujace w strone stadionu. NA parkiet wchodza zawodnicy Bulls. Charakterystyczny glos przedstawia kazdego. Wreszcie byki na ekranie, podbiegaja w okolice stadionu i rozwalaja autobus gosci. Gwizdek... i rozpoczyan sie gra. Takich smaczkow bylo wiecej. Najpierw puszczony byl film obrazujacy historie gwiazd przewijajacych sie przez druzyne poczawszy od lat '70. Na koniec byla druzyna Phila Jacksona - ta ktora ogaldalem na tvn, bedac w podstawowce, efektowne wsady robia kolejno, Pippen, Rodman i wreszcie... sam JORDAN:) Trzeba przyznac ze Amerykanie w rozbawianiu ludzi sa po prostu mistrzami.
Na mecz pewnie przyszlo niewiele osob. Wiekszosc, tak jak my, przyszla po prostu obejrzec show!!!i spedzic milo czas. Zjesc jakiegos HotDoga czy inne naczosy, piwko tez mozna bylo wypic, okrzyk LAST CALL FOR ALCOHOL, takze ponownie uslyszalem:)