Vegas BABY!
Puk puk!..... PUK puk!... PUK PUK!
drrrynn, PUK PUK, DRYYYNNNNNNNN!!!
- Pewnie obsluga hotelu, nie otwieram...
PUK PUK, DRYYYNNN DRYYYNN, PUK PUK
- Jacek co to, moze ja otworze...
- Ktora godzina (rzut oka na zegarek), no nie mow mi ze po 12...
D. otwiera drzwi...
- Czas sie wymeldowac z hotelu panowie!
- Tak, wyprowadzmay sie za minute...
- (Razem) K$$$$ wstajemy!!! RAZ DWA, mielismy sie wymeldowac do 10!
- Oj jak mnie glowa boli, co to sie dzialo wczoraj...
"Dobra mam 2 czerwone pod rzad, obstawiam na czarne, reka siegnela po banknot, krupier wydal zetony, obstawiam, ruletka poszla w ruch, kulka beztrosko skacze, serce wali jak mlot, co tam jest? co wypadlo? CZARNY ehhh pierwsza wygrana, Cash it please! Lecimy dalej:) Po drodze jeszcze Jack Daniels w zaulku i mozna ruszac na podboj Vegas! W skrocie mozna powiedziec ze w Vegas trzeba miec oczy szeroko otwarte, nie dac sie poniesc i mozna sobie zaimprezowac w dekadenckim stylu, jeszcze budzac sie rano w towarzystwie Jacksona (prezydenta oczywiscie;). Strategia i opanowanie pozwalaja na unikniecie problemow finansowych, szeroko otwarte oczy i uszy pozwola na zakupienie tanich wejsciowek do najlepszych klubow, umiejetnosc komunikacji umozliwi przejechanie sie czarnym limo Lincolnem.
Miasto noca jest magiczne. To druga strona lustra. Widzisz park rzymski z koloseum, a za chwile jestes juz w Wenecji i masz mozliwosc zwiedzenia kanalow gondola, to nie koniec bo jesli szukasz wrazen jest wyspa skarbow i show z piratami i syrenami, dodam ze skapo ubranymi... Glowa kreci sie dookola, zrenice co raz powiekszaja na widok ogromnych kolorowych telebimow, ktore sa tylko reklamami hoteli, po lewej co to? Wieza Eifla i luk triumfalny, wszedzie jasno jak za dnia, gra muzyka, chodza usmiechnieci ludzie. W Irish barze piwo za 2$, w koncu trzeba troche rozluznic klintele zeby chetniej wydawala zielone, np na video pokerze, ekrany zamontowane bezposrednio w blacie baru wiec nie trzeba nigdzie chodzic, w glebi lokalu mlodziez gra w beer ponga na specjalnie do tego przygotowanych stolach. Ruletka tez jest, krupier - Wegier, 2 obstawienia i prezydent w kieszeni, noc byla moja, bez 2 zdan, wychodzimy. Zaraz zaraz ja skads znam ten budynek, cos mi to przypomina, nieeee nieee, Nowy Jork, Empire State Building, musze to zobaczyc z bliska, a po chwili juz krocze Brooklyn Bridge z lewej mijajac Statue Wolnosci. Wszystko oczywiscie w pomniejszeniu ale efekt niesamowity! Czas na troche ruchu. Klub w Ceasar Palace niczego sobie, drinki oczywiscie tanie, co mnie bardzo zdziwilo no ale nie narzekalem... Pora wykorzystac telefon z ulotki...
-Tak, tak panowie, oczywiscie ze aktualne, zaraz po was podjezdzam!
i po 10 minutach juz mknalem przez Strip Avenue podziwiajac swiat zza przyciemnianej szyby wspomnianego wczesniej Lincolna."
Destynacji zdradzac nie bede bo...
WHAT HAPPENS IN VEGAS STAYS IN VEGAS!
Niezapomniana ostatnia noc szkoda ze juz trzeba wyjezdzac, no ale co zobaczylem to moje. Wynajetym Chevroletem Cobaltem dotarlem nad Grand Canyon w Arizonie. Po 2 godzinnej jezdzie autostrada, zboczylismy na szytrowa trase, po bokach pustynia z drzewami Jezuego, w dali widac wzgorza Kanionu, droga wolna, za nami kurz...
Po drodze oczywiscie tama Hoovera...
Drugiego dnia cel - Strefa 51, bo jak tu byc w Nevadzie i nie zobaczyc UFO. Niestety teren zamkniety przez wojsko i nie mozna odbic w prawo tak jak to pokazuje googlemaps, wiedzualem ze nie mozna ufac temu badziewiu i zdac sie na wlasny zmysl poszukiwacza. No ale nic bo w koncu blisko bylo do Doliny Smierci co takze bylo swietna perspektywa na reszte dnia. Zbaczamy z autostrady w kierunku rezerwatu przyrody, po godzinie drogi jestesmy... na ksiezycu, bo to pierwsze porownanie jakie nasuwalo sie na mysl po zobaczeniu krajobrazu jaki zaczal nas otaczac, nic tylko piach, pyl, i wypalone slonce, skaly i kamienie. Znizamy sie pod poziom moza... na samym dole... Oaza, palmy, pole golfowe, basen, domki, restauracja, w Ameryce nie ma miejsca na ktorym ludzie nie probowaliby zarobic... :)
Jestem swiadom ze slowa nie oddadza tego co zobaczylem, dlatego umiescilem na gronie pare fotek, zapraszam :)
To koniec moich rozwazan na temat miasta ktore nigdy nie spi. Jest to zaledwie mala czastka tego co widzialem, wystarczy powiedziec ze zdjec mam okolo 800 z tych 3 dni, ogarnalem 3 stany NEvada, Arizona i California, przejechalem okolo 600 km, wygralem 60$ w kasynie, no i samochodem zamknalem licznik wyciagajac 180 km/h jadac z doliny smierci:)
Nie ma co taka podroz zdarza sie raz w zyciu, a akumulatory laduje na dluuuugi czas.
Teraz powrot do rzeczywistosci i niestety nauki do egzaminow
Wkrotce relacja z meczu Bulls vs Wizards, bo ja nie mam zamiaru usiasc i plakac ze sie konczy moj wyjazd:D