Na rekrutacje sie spoznilismy:P ale moglem dzieki temu, wchodzac na sale, przyjrzec sie twarzom studentow z wymiany, bo akurat wszyscy spogladali przez moment na spoznialskiego. Polacy jak to Polacy, wiadomo, od razu da sie rozpoznac, ale reszta jak z serialu anime, sami skosnoocy, a do tego jeszcze same dziewczyny:P University kung jung in China, university of kong dong, czy jakos tak:P smiesznie...
Oczywiscie byly tez akcenty amerykanskie. Pani dziekan powiedziala nam ze cokolwiek by sie nei dzialo i czegokolwiek ktos by od nas nie chcial to mozemy uzyc magicznego slowa: "no, thank you", powiedziala to akcentujac dobitnie, powoli i wodzac wzrokiem po calej sali. Niby nic dziwnego ale jakos u nas nikt nam takich rzeczy nie mowi:) ale najlepsze jest to ze siedzaca przy mnie dziewczynka (bo jakos ta nazwa pasuje do typu urody kolezanke z azji:) wiec ta dziewczynka w swoim zeszycie, duzymi literami zapisala NO - Thank You :D:D:D
Ciekawy sposob bycia maja tez amerykanscy nauczyciele. Nasz opiekun uprzedzil nas ze sa bardzo mili, beda sie usmiechali, nie beda jakby na nic zwracac uwagi, a na koniec nas... obleja! oczywiscie jesli nie spelnimy jakichs ich wymogow, a przede wszystkim bedziemy opuszczac zajecia:) Tak wiec moze byc ciekawie, mam nadzieje ze na koniec z partyzanta nie dostane kilku C.
Pracownicy na uczelni sa bardzo mili. Przypadkiem zaslyszalem rozmowe o tym ze potrzebni sa studenci do pracy. Od niechcenia rzucilem ze jestem zainteresowany, po chwili byly juz usciski dloni, pytania skad jestem i zapewnienia ze prace juz mam, o ile gora sie zgodzi. W ogole nauczylem sie od wspomnianego jegosmoscia nowego slowa : SERENDIPITY. To oznacza mniej wiecej przeczuwanie czegos co moze sie zdarzyc i podswiadome pojawienie sie w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i oczywiscie skorzystanie na tym. Tak wlasnie przytrafilo sie mniem, bo wrocilem do klasy gdzie mielismy wprowadzenie zeby zadac pytanie koordynatorowi i wlasnie znalazlem sie w srodku rozmowy po ktorej prawdopodobnie dostane prace:P