Wesoly post!
Zauwazylem ze niemalze wszystkie moje dotychczasowe posty byly pisane w nieco powaznym tonie. Postanowilem cos z tym zrobic zeby nikt nie pomyslal ze ja tutaj tylko wciaz rozmyslam o powaznych rzeczach, ucze sie i pisze prace magisterska. O NIE! dzisiejszy post bedzie postem wesolym i bedzie to historia mojej ostatniej wycieczki do Cook County... ZAPRASZAM:)
Wszyscy zebrali sie pod szkola o 8:30, w sobote, oczywiscie po kilku godzinach snu, bo piatkowej tradycji musi stac sie za dosc. Mocno wczorajsza ekipa zaladowala sie w oryginalny amerykanski pomaranczowy autobus i wio!!!
Cel - Sad hrabstwa Cook, czyli hrabstwa w ktorym znajduje sie Chicago. 30 pietrowy drapacz chmur w downtown, oczywiscie nie najwyzszy:P Obok budynek w ktorym miedzy innymi urzedowal Barack Obama bedac senatorem. Czekamy w ogromnym holu na nasza przewodniczke. W dali widac bramki do kontroli, takie jak na lotniskach. Juz w autobusie zartowalem sobie ze na pewno ktorys z koreanczykow bedzie mial ze soba aparat i niestety zostanie mu zarekwirowany. W sadzie panuja restrtkcyjne reguly - nie mozna miec aparatow i innych metalowych rzeczy, jesli na sali rozpraw komus zadzwoni komorka to zostaje ona skonfiskowana i komisyjnie zniszczona. Tak wiec wyobrazalem sobie niszczenie takiej koreanskiej komorki i strasznie mnie to po drodze smieszylo:P Prawda okazala sie nieco inna. Aparaty fotograficzne ku mojemu zdziwieniu wziela dwojka Polakow (wczesniej w mailu wyraznie bylo zaznaczone czego nie mozemy wziac) w tym moj wspoolokator ktoremu jeszcze rano o tym przypomnialem. Troche sie wszyscy posmiali, pokiwali glowami, czekamy na przewodniczke i zobaczymy co bedzie. Nasz koordynator zaoferowal sie ze w ostatecznosci zostanie z tymi aparatami an zewnatrz. Ja bym pozwolil zarekwirowac:D a jak! Po chwili kolezanka wyjmuje z plecaka jakies jablka i zaczyna czestowac innych, mysle sobie skad takie zachowanie, po chwili uswiadamiam sobie ze przeciez jedzenia wnosic tez nie wolno. Kolezanka odkrywa w swojej torebce jeszcze inne skarby - otoz ma kosmetyczke... ja zartuje sobie ze pudru juz moze sie pozbyc bo takich rzeczy tez wnosic nie mozna, kolezanka szuka dalej i juz po chwili wyciaga nozyczki... niezbedny przedmiot w kazdym gmachu jakiegos urzedu stanowego bez dwoch zdan. NAsze koleczko juz coraz bardziej rozbawione. W miedzyczasie ktos pobiegl wyrzucic resztke perfumy ktora mial w torbi. Koordynator patrzy z politowaniem, przytaczam zart jak to ktos kiedys probowal wniesc gdzies scyzoryk, na slowo 'scyzoryk' duze oczy robi moj wspollokator i mowi
'Aaaaa scyzoryk to chyba i ja powininem gdzies tu miec...' Po czym ze swojej torby wyciaga szwajcarski nozyk. Myslalem ze sie przekrece ze smiechu. Ktos skwitowal sytuacje slowami: Kurwa luudzie! Tak wiec przed wykrywaczami metalu i skanerami stoi grupa wyposazona w nozyczki i noz:D Gdzie to pochowac? Kolega szybko pobiegl zostawic gdzies swoja bron na zewnatrz. Smielismy sie ze gdyby podszedl z tym do policjanta zapytac gdzie mozna to wyrzucic to zanim wymowilby slowo pewnie mialby kilka dodatkowych dziurek do oddychania... Nozyczki tez zostaly wyrzucone. Wreszcie przychodzi przewodniczka. Mowi ze sprobujemy wejsc z aparatami i ze mozna wnoscic plyny, z tylu slychac kilka gorzkich slow kolegi ktory wlasnie wyrzucil resztke swojej Chanel no5:D
Wchodzimy wreszcie na teren sadu, w miedzyczasie kolezance ginie plecak gdzies podczas przeswietlania, ale to juz szczegol, no i grunt ze po kilku minuntach sie odnalazl.
To tyle mianem wstepu. Dalej bylo juz normalnie, co nie znaczy ze nudno!
Uczestniczylem w najprawdziwszej rozprawie sadowej. Kilku policjantow oskarzonych bylo o naduzycie sily. Podczas poscigu za autem, zastrzelili pasazera, a potem kierowce wyciagneli z samochodu i uzyli nadzwyczajnych metod zeby go skuc. Bylo cos ze otarli glowe kolesia o bruk podczas gdy stawial opor przy zakladaniu kajdanek. Mniejsza z tym, wazne ze widzialem jak przebiega sprawa, bo siedzielismy tam z godzinke, pytania zadawal prokurator i obronca, byly pokazywane dowody rzeczowe, no i oczywiscie kilka razy padlo slynne: "Objection Your Honor!" na co sedzia za kazdym razem odpowiadal "overruled" COS WSPANIALEGO:) Az sam chcialem wstac z miejsca i zakrzyknac to znana mi dobrze z filmow i serialu JAG fraze;) Swoja droga ciekawe ile w PL byloby spraw gdyby tak wszyscy posadzali policjantow o uzycie nadmiernej sily podczas aresztowania. Z kolei grupa ktora byla w sadzie dzien wczesniej uczestniczyla w sprawie ktorej przedmiotem byla smierc pacjenta spowodowana zbyt poznym przyjazdem karetki. U nas nie dosyc ze jest dobrze jak karetka w ogole jest to jeszcze trzeba pilnowac zeby Pavulonu nie podali. W tej sprawie obronca chcial 300 000 000 mln $ i nie wpisalem wcalem za duzo zer. Oczywiscie odszkodowanie finalowe bylo o wiele nizsze bo 'tylko' okolo 20 000 000... Podejrzewam ze gdyby u nas tak sie sadzono to szpitale i policja zostalyby zamkniete po jednym dniu rozpraw z powodu bankructwa...
Nastepna atrakcja bylo spotkanie z samym sedzia. Moglismy zadawac pytania, po tym jak on opowiedzial troche o rozprawach i ogolnie sadownictwie. Po wszystkim podziekowalismy i wrocilismy do autobusu. :) I to by bylo na tyle:) Zauwazylem ze im wiecej czasuu uplywa od wydarzenia tym mniejsza mam ochote opisywac je w detalach. Mam nadzieje ze ta krotka nota oddaje ducha wycieczki bo naprawde byla najlepsza wycieczka szkolna na jakiej bylem.
Dziekuje za uwage!