Dzien 6
Wybralismy sie dzis do centrum. Kolejka jezdzi tutaj bardzo powoli i zajmuje to nam jakies 40 minut, ale trasa wiedzie przez miasto, a tory sa polozone na specjalnych platformach ponad drogami i domami wiec przynajmniej widok jest ciekawy, mozna obejrzec sobie okolice. Pochodzilismy troche po sklepach, sa teraz obnizki wiec akurat doskonala okazja na kupienie czegos do ubrania, z ktorej oczywiscie skorzystalem i zostalem posiadaczem kilku rzeczy:) Trzeba sie wmieszac w otoczenie:P
Ciekawa rzecza w Chicago jest Millenium Park. Jest to sama w sobie atrakacja turystyczna. Duzo zieleni, ogromne fontanny z wyswietlanymi na scianie wody twarzami, wielka fasolka zrobiona chyba z lustra albo z jakiejs gladkiej blachy, bo odbija sie w niej otoczenie. No i oczywiscie wielka scena na powietrzu. Dzis bylismy na koncercie jazzowym orkiestry chicagowskiej, spiewal brat Nat'a King Cole'a. Za typowymi siedzeniami jest pas trawy na ktorym mozna sie rozbic i posiedziec przy muzyce. Ludzie maja stoliki i krzeselka, urzadzaja sobie male pikniki:) Widzialem wina, sery i oliwki. Doszlismy do wniosku ze tez trzebaby cos takiego sobie tam urzadzic. Miejsce jest wspanialem, sluchajac muzyki wystarczy obejrzec sie w lewo zeby zobaczyc drapacze chmur. W ogole tutaj wszystko jest wielkie, chyba dlatego ze majac ogromna ilosc przestrzeni mozna dac sie poniesc i projektowac nie martwiac sie o brak miejsca.
Po powrocie do domu, spagetti wlasnej roboty. Dzis i jutro bedzie wlasnie dzien Spagetti. kupujac jedzenie tylko dla siebie, musze kolejne warianty dan gotowac kilka dni z rzedu zeby mi sie juz otwarte raz produkty nie zepsuly w lodowce:P Ale w sumie to nic nowego dla mnie:)
Na koniec dnia mila niespodzianka. Mail od przyszlego szefa ze jutro mozna przychodzic wypelniac dokumenty i bedzie mozna zaczac prace na kampusie:) Wszystko powoli zaczyna jakos wygladac.